Przez ostatni czas bardzo wiele działo się po stronie opozycji. Tak się bowiem szczęśliwie jeszcze dzieje, że politykom oddalonym nieco od prawej strony przysługuje w Polsce demokratyczne prawo do swojego zdania. Można debatować czy wstąpienie w szeregi innej partii tuż przed ogłoszeniem komitetów wyborczych jest uczciwe czy wynika z dostrzeganych interesów, jednak tak długo jak możemy zmieniać swoje zdanie tak długo będziemy mieć pewność, że żyjemy w demokratycznym państwie.
Prawa strona niestety nie posiada komfortu prawa do zmiany. W ich przypadkpozostawanie w PiS równe jest staniu w obronie życia i kościoła. Zmiana w decyzji uczyniłaby z nich w świetle skrupulatnie tworzonej ideologii Judaszy, którzy zdradzają państwo polskie. Oni nie mają wyboru i nie mogą myśleć inaczej niż nakazuje im wysłany sms od prezesa, który jasno i przejrzyście mówi im co mają mówić i jakich argumentów używać kiedy przyjdzie im tłumaczyć kolejne afery. Nie może być więc inaczej, że jak jeden maż wszyscy posłowie pis loty Kuchcińśkiego przyrównują do lotów Tuska. Co w obliczu skali tych dwóch jest zawracaniem kijem Wisły. Co więcej, jakby ten ich nieodparty argument nie przeszedł, w odpowiedzi na wykryte warte miliony nadużycia marszałka, w mediach publicznych „wypłynęła” kolejna afera z oświadczeniami majątkowymi jednego z doświadczonych polityków PO. Skala porównania tych dwóch spraw do siebie jest niewspółmierna, jednak tylko taka może trafić do zależnych od państwa wyborców, dla których „luksusowe” świąteczne zakupy posła przyprawiają o zawrót głowy, a nad niezrozumianymi kosztami lotów, ich skomplikowaną procedurą nie warto już się pochylać. Z resztą jeżeli sam marszałek ich nie znał to dlaczego ma je zrozumieć wierny wyborca?
Afery jakie obecnie mamy na tapecie w swym końcowym efekcie, przy przyjętym wciąż skutecznym systemie ich obrony wydają się nie przeszkadzać prawicy. W oczach swoich wyborców są na zmianę raz męczennikami i ofiarami cenzury w internecie a raz rycerzami wyruszającymi na kolejną krucjatę po jak to określił Kaczyński „prawdziwą demokrację, „prawdziwą samorządność”, „prawdziwą równość” i ...nową konstytucję.
Tak długo jak rząd będzie miał własne media publiczne, w których przedstawia swoje wersje zdarzeń tak długo będzie mógł bez większego wysiłku zapewniać swoich wyborców o tym, że dzieje się dobrze. Celem jest uczynienie państwa dla większości nie państwa dla każdego. To właśnie większość pozbawiona jest bowiem swoich własnych celów i ambicji. Daje się prowadzić niczym owieczki na pastwisko. Choć statystycznie jest ich coraz mniej w polskim kościele to są wśród nich jednak i tacy którzy nigdy w kościele nie byli, a którzy to w wyniku nienawiści do świata i siebie będą trwać po stronie która do niej zachęca. Skrajność przekazów i emocjonalny charakter jest bowiem tam tak mocny, że przyciąga jak magnes tych, którzy nie potrafią zdobyć się na swoje własne zdanie o sobie i świecie. To właśnie tacy ludzie potrzebni są do rządzenia.
Polak który głosuje na PiS rzeczywiście będzie wiedział w jakim państwie będzie żył po wyborach i jaki będzie wyglądał stan jego kieszeni. To jest zdaniem prawicy ich karta przetargowa. Jeżeli jednak któryś z nich kiedyś przejrzy na oczy nie będzie już miał prawa do jakiegokolwiek głosu.